Tak się złożyło czytelniku miły, że blogowi stuknęło niedawno 200 tysięcy wyświetleń. Rzecz to dla mnie ważka, ponieważ sufrowanie po bezkresnym morzu sieci jak zakładałam bloga było całkowitą nowością. Dziś mogę pochwalić się liczbą 300 postów, które zawierają sporo mojego czasu liczonego w pracach i wiele myśli zaszytych przy okazji w sutasz lub koraliki. Jest to też wiele osób, z którymi miałam styczność, które uczestniczyły w różnorakich szkoleniach w tej lub innej części Polski. Wiele osób, które poznałam, z niektórymi się zaprzyjaźniłam.
Dziś wspominam z rozrzewnieniem wielki impuls na drodze koralikowej, który otrzymałam dzięki
Ewie Walczak i
Weraph. Ewę męczyłam o pomoc w nauce pierwszych sznurów koralikowych. Do dziś mam przysłany przez nią kawalutek wyszydełkowanego sznura, " żeby mi było łatwiej zacząć".
Jako sentymentalny człowiek nadal przechowuję maila sprzed 4 lat od Wery z zaproszeniem na spotkanie poznańskich Craftladies... Tak to się właśnie zaczęło.
Na dowód wytrwałości i uporu w codziennym budowania inspiracji dołączam printscreen statystyk Bloggera :)
Z tym 301 postem przyznam, że koraliki to miłość wieczna, niespełniona do końca, bo potrzebuje ciągłych zmian, hafty zastępują plecionki i odwrotnie. Czasami robię przerwy na sutasz. Dla oczu wytchnienia. :)
Potrzeba uzewnętrzniania się u osoby z gruntu skrytej istnieje, owszem, Wyraża się właśnie w ten sposób. Szyję, tkam, haftuję, myślę kolorem i formą. Mam nadzieję, że czasami odbiorcę pracy zaczaruję i przeniosę w miejsce, w którym lubię spędzać długie godziny.